O śmierdzących chemikaliach, mężczyźnie w masce gazowej i konieczności opuszczenia pływalni opowiadały dzieci, które tuż przed feriami miały zajęcia na basenie. Zaniepokojeni rodzice powiadomili redakcję. Co się stało na rawickiej pływalni?
Tuż przed feriami z redakcją skontaktowali się zaniepokojeni rodzice, których dzieci chodzą na basen. Informowali, że dzieci po powrocie do domu (w piątek 9 lutego) opowiadały, że na pływalni „wylały się jakieś chemikalia”.- Syn mówił, że wyszli z szatni na basen i coś śmierdziało, zaczęli się źle czuć, zabrali ich do jakiegoś pokoju, okryli tymi kocami srebrnymi, jakaś pani zemdlała niby, a jakiś pan pływał i kazali mu wyjść z wody. Podobno powiedzieli dzieciom, że w szatni męskiej coś się wylało i był wyciek czegoś do basenu. Kazali im się ubrać i opuścić basen - relacjonowała matka jednego z uczniów przebywających wówczas na pływalni.
Podobnie sytuację opisywał rodzic innego dziecka.
- Poinformował, że zostali wcześniej zwolnieni, bo coś się wydarzyło na basenie. Opowiadał, że powiedziano im, że wylały się jakieś chemikalia i, że szybko mają wyjść, bo tak kazały im panie. Okrywano ich termicznymi kocami, bo były mokre. Mówił, że dzieci kaszlały i łzawiły im oczy, że kilkoro zwymiotowało, a nawet zdarzyło się omdlenie. Syn wspominał, że jakiś pan chodził w masce gazowej - opisuje rawiczanka.
Na basen nie wzywano w tym czasie żadnych służb - ani pogotowia ratunkowego, ani straży pożarnej.
Jak twierdzi Centrum Informacyjne Burmistrza, nic poważnego się nie stało.
- Podczas czyszczenia instalacji, która jest rutynową czynnością, wytworzyły się opary i trzeba było puścić korzystających z basenu wcześniej do domu. Nikomu nic się nie stało. Wycieku chloru nie było - przekazało redakcji CIB.
Więcej o tej sprawie w aktualnym Życiu Rawicza.