Gołębiarz na uniwersytecie

Opublikowano:
Autor:

Gołębiarz na uniwersytecie  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Od 45 lat hoduje gołębie. Pasja ta ma wpływ na podejmowane przez niego decyzje. Dzięki temu zapisał się do technikum rolniczego, w odpowiednim momencie przeszedł na emeryturę, a kilka lat temu zapisał się na uniwersytet, by umieć obsługiwać komputerowe programy do hodowli gołębi.

To, że jest pasjonatem gołębi nie trudno zauważyć. Już na furtce prowadzącej do jego posesji widnieje figurka gołębia, a za bramą słychać ciche gruchanie. W domu nie można przeoczyć trofeów z zawodów, a kawę serwuje w pięknym kubku z wizerunkiem gołębia. Dlaczego Bogdan Bilan ukochał właśnie te ptaki? Jak sam mówi, ma to po prostu w genach. - Moi pradziadkowie prowadzili służbę wojskową z gołębiami, a ja już jako sześciolatek się tym pasjonowałem. Bez wiedzy mamy nosiłem gołębie pod pachą do szkoły, by brały udział w zawodach - mówi mieszkaniec Rawicza, który swoją pasję realizował w różnych miejscach kraju.

Jego ojciec pochodził z Bojanowa, mama z Ukrainy, a on sam urodził się w maleńkiej wiosce pomiędzy Warmią a Mazurami. Gdy miał dwa lata wraz z rodziną przeprowadził się na teren powiatu górowskiego, gdzie mieszkał przez około 20 lat. W związku z tym, że cały czas interesowało go gołębiarstwo, myślał, że będzie rolnikiem i za namową ojca zdał do technikum rolniczego w Wołowie. W trakcie stażu został jednak wezwany do odbycia służby wojskowej, gdzie wykształcił się na... radiotelegrafistę okrętowego. Jak zaznacza, nawet dziś obudzony w środku nocy mógłby nadawać alfabetem morsa. Współpracował z wieloma jednostkami, odbywał m.in. szkolenie na Helu, gdzie z bliska obserwował wydarzenia z grudnia 1970 roku.

Po zakończeniu służby wojskowej, nie rozpoczął jednak pracy w gospodarstwie rolnym, ale... został wychowawcą w zakładzie karnym dla młodocianych we Wrocławiu. Ogłoszenie znalazł w gazecie robotniczej. - Choć nie miałem pojęcia o wychowaniu, nie było to w tamtych czasach przeszkodą, by mnie zatrudniono. Wysłali mnie po prostu na rok do szkoły oficerskiej – zaznacza. Po zakończeniu edukacji nie wrócił jednak do Wrocławia, ale osiedlił się w Opolu, gdzie znalazł pracę w podobnym zakładzie, gdzie przebywali ukarani za spowodowanie przestępstwa z tzw. winy nieumyślnej. W międzyczasie studiował resocjalizację na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. - Namówiłem też moich przełożonych, żebym mógł resocjalizować więźniów przy pomocy mojego hobby, a nie innych kół zainteresowań, na których się nie znam. Miałem mądrego przełożonego i się zgodził, gdy przekonałem go, że można resocjalizować zarażając miłością do zwierząt - opowiada Bilan. Zajmował się tym do stanu wojennego. - Wówczas znalazł się ktoś, kto stwierdził, że ja za pośrednictwem tych gołębi wysyłam wiadomości na Zachód. I zniszczono mi cały gołębnik, który miałem w zakładzie pracy. Brutalnie zrzucili go na ziemię - przypomina hodowca. - Strasznie to przeżyłem i jak tylko nadarzyła się okazja odszedłem ze służby. Nie podjąłem już zatrudnienia, bo to były dziwne czasy i ja nie chciałem nic kombinować. Nie chciałem też należeć do partii, choć próbowano mnie zmusić. Gdybym wtedy nie odszedł na pewno, by mnie wyrzucili, bo moje rodzeństwo i mama uciekło wtedy na Zachód.

Niedługo po zakończeniu pracy przeprowadził się do Rawicza, zostawiając w Opolu mieszkanie służbowe i gospodarstwo rolne, gdyż jak przyznaje - życie rodzinne mu się wówczas skomplikowało. Najpierw mieszkał u mamy, a później kupił dom, w którym do dziś mieszka. W Rawiczu poznał też drugą żonę i zaczął układać życie od nowa. Na terenie swojej posesji też założył gołębnik, w którym dziś hoduje ponad 40 ptaków. - Ludzie mówią, że to jest może dziecinne, infantylne hobby, ale to zazwyczaj opinie tych, którzy nic nie robią. Trzeba się bardzo starać i napracować, by osiągnąć sukcesy w tej dziedzinie - wyjaśnia Bilan. By być na bieżąco z postępem w hodowli gołębi uznał, że musi nauczyć się obsługi komputera, aparatu cyfrowego i internetu. Za namową żony, która bardzo wspiera go we wszystkim co robi, zapisał się więc do Rawickiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. - Nie chciałem być zacofany, a technologia szybko się zmienia. Wydawało mi się, że dopiero pracowałem na maszynie do pisania, a teraz bez komputera człowiek nie istnieje - stwierdza.

Dziś bez problemu obsługuje skomplikowane programy komputerowe do hodowli gołębi, utrzymuje kontakty z innymi hodowcami, a także z rodziną, która mieszka daleko, m.in. w Warszawie, Luksemburgu i Berlinie. Szuka też informacji o swoich przodkach. - Mam czworo dzieci i wnuki, które rzadko mnie odwiedzają, ale często rozmawiamy przez skypa - zaznacza Bogdan Bilan. Robi też mnóstwo zdjęć, m.in. podczas imprez Rawickiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. - Pierwszy aparat dostałem na komunię i właściwie fotografią interesuję się od tamtego czasu. Kiedyś należałem też do kółka fotograficznego - wspomina. Prowadzi też uniwersyteckiego bloga, na którym zamieszcza krótkie filmiki z życia RUTW. Jest przewodniczącym samorządu słuchaczy.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE