Kiedy trzeba ratować życie liczy się każda sekunda, wtedy pomoc przychodzi z... nieba

Opublikowano:
Autor:

Kiedy trzeba ratować życie liczy się każda sekunda, wtedy pomoc przychodzi z... nieba - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Niestety, karetka pogotowia nie zawsze może dotrzeć na czas do osób wymagających natychmiastowej, specjalistycznej pomocy. W takich sytuacjach wzywane jest Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. I, jak można zauważyć, żółty śmigłowiec coraz częściej przelatuje nad naszymi głowami.

Wśród pacjentów Lotniczego Pogotowia Ratunkowego była pani Maria*. - Źle się poczułam i rodzina wezwała pogotowie. Jak się okazało sytuacja wymagała błyskawicznego transportu do specjalistycznej placówki i z pomocą przyleciał helikopter. Dzięki szybkiej interwencji w ciągu tygodnia wróciłam już do domu i czuję się wyśmienicie. Inaczej, mogłybyśmy już dziś nie rozmawiać. W lepszym przypadku moje leczenie i rekonwalescencja trwałyby znacznie dłużej - opowiada.

Jeszcze kilka lat temu widok śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego wzbudzał skrajne emocje - od fascynacji, po strach.

Niewielka maszyna lądująca na polu czy na drodze przy posesji nie był bowiem częstym widokiem. I zawsze kojarzył się z sytuacją zagrażającą życiu. - Musiało się wydarzyć coś naprawdę strasznego - komentowali ludzie widząc wysiadającą z niego załogę. Od tego czasu wiele się zmieniło. - Lecimy wszędzie tam, gdzie jesteśmy potrzebni. Czasem jesteśmy wysyłani dlatego, że mamy najbliżej, czasami dlatego, że zespołu naziemnego nie ma na miejscu, a czasem do pomocy zespołowi karetki pogotowia - mówi Tomasz Kaczmarek, kierownik bazy HEMS w Michałkowie pod Ostrowem Wielkopolskim (baza Lotniczego Pogotowia Ratunkowego). I choć widok podniebnej karetki już nikogo nie szokuje, to nadal wzbudza zainteresowanie.

Do 8 sierpnia Lotnicze Pogotowie Ratunkowe aż 18 razy przylatywało z pomocą na teren powiatu rawickiego. Większość przypadków to udary i zawały mięśnia sercowego.

- Najczęściej przylatujemy, by zabrać pacjenta do ośrodka referencyjnego. Z waszego terenu transportujemy pacjentów najczęściej do specjalistycznych placówek medycznych do Ostrowa Wielkopolskiego, Pleszewa, Poznania czy Wrocława - mówi Tomasz Kaczmarek.

W ratownictwie medycznym obowiązuje zasada „złotej godziny” - co oznacza, że pomiędzy zdarzeniem a rozpoczęciem specjalistycznego leczenia w szpitalu nie powinno upłynąć więcej niż 60 minut.

Jak najkrótszy czas dotarcia do takiej placówki może uratować nie tylko zdrowie, ale i życie. Aby sprawnie i szybko nieść pomoc pacjentom, w Polsce działa ponad 20 baz regionalnych Śmigłowcowej Służby Ratownictwa Medycznego (HEMS), a także jedna sezonowa oraz Samolotowy Zespół Transportowy (EMS). Dlatego też załogi ambulansów nie wahają się wezwać na pomoc kolegów z LPR-u. - Po przebadaniu pacjenta i podejrzeniu np. udaru czy zawału mięśnia sercowego, wzywamy na pomoc właśnie załogę LPR, bo ratownicy doskonale wiedzą, jak cenny jest w tego typu sytuacjach czas - przyznaje Jakub Nelle, rzecznik prasowy Zespołów Ratownictwa Medycznego działających przy SP ZOZ w Krotoszynie. - W okolicy nie ma specjalistycznej placówki medycznej dedykowanej do tego typu schorzeń, a dla pacjenta liczy każda sekunda. Karetka potrzebuje kilkadziesiąt minut, żeby pokonać trasę do szpitala, a helikopter ledwie kilka. Dzięki temu pacjent szybko trafia do placówki medycznej i może być wdrożone specjalistyczne leczenie.

Więcej o LPR i jego interwencjach na terenie powiatu rawickiego można przeczytać w aktualnym Życiu Rawicza. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE