- W tym zawodzie bardzo ważna jest dyspozycyjność. Zdarzają się przecież msze pozaregulaminowe, np. pogrzebowe. Przy tym organiści często muszą zmierzyć się z bardzo trudnymi warunkami pracy: od bardzo niskiej temperatury w świątyni, przez stan instrumentu, do wymagań wiernych i proboszcza - uważa Mieczysław Poniewiera, organista z jutrosińskiego kościoła.
Przyznaje, że bardzo ważne jest przygotowywanie i wdrażanie repertuaru litrugiczno-muzycznego. - Parafianie bardzo cenią sobie obecność organisty na mszy św., który dodaje jej uroczystego charakteru - podkreśla jutrosinianin.
Naukę rozpoczął w szkole organowej u Ojców Franciszkanów.
Jeszcze jako uczeń pracował w parafii pod Wrześnią. Potem jeszcze grał przez 6 lat w podgnieźnieńskiej parafii i kolejne 14 w Konarach. - Do Konar trafiliśmy w kwietniu 1966 roku przez przypadek. Dyrektor miejskogóreckiej cukrowni przyjechał do Gniezna i przyszedł na chór, gdzie ja grałem. Spodobało mu się moje granie i kiedy usłyszał, że mamy trudne warunki mieszkaniowe, zaproponował nam przeprowadzkę na wielkopolską wieś - wspomina organista.
Prawie 40 lat jest organistą w kościele pw. św. Elżbiety w Jutrosinie.