Działka Mariana Kurzawy jest jedną z najbardziej charakterystycznych w Rawiczu. Znajduje się na terenie ogrodów działkowych przy dworcu kolejowym, niedaleko przejazdu do Masłowa.
W sadzie siedzą „Miki” i „Pantera”, nieopodal stoi czołg, w warzywniaku pływają gumowe kaczki, a na trawniku Flip i Flap witają gości. Marian Kurzawa w swoim ogrodzie działkowym nie tylko uprawia owoce i warzywa, lubi też często zmieniać jego „wystrój”. Latem praktycznie tu mieszka.
Niestety, już wkrótce część Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. T. Kościuszki przy ulicy Dworcowej w Rawiczu może zniknąć z powierzchni ziemi. Na jesień planowana jest likwidacja ogrodów zlokalizowanych w pobliżu dworca kolejowego.
- Już mam na oku inny teren, który powoli przygotowuję, ale na razie normalnie pracuję na dotychczasowej działce - zaznacza Marian Kurzawa, który w swoim sadzie oprócz bajkowych postaci ma także czołg. Z daleka wygląda jak prawdziwy. Gdy się jednak podejdzie bliżej, okazuje się, że czołg służy za śmietnik, a wykonany jest z elementów starego poloneza, nieużywanych opon, czy materiałów budowlanych.
W ogródku zaważyć można też różnego rodzaju figurki, np. krasnale, Flipa i Flapa, żółte kaczuszki, motylki, a nawet sztuczne pająki. Marian Kurzawa zaznacza, że działka jest jego pasją i bardzo lubi ciągle zmieniać jej „wystrój”. Dużo czasu poświęca też na uprawę warzyw i owoców - żeby znaleźć chwast między grządkami trzeba się porządnie naszukać.
- Przyjeżdżam tu o 6.00 rano i siedzę do wieczora - mówi rawiczanin. Jak zapewnia w ogrodzie stworzył sobie odpowiednie warunki.
Jego altana nie jest więc tylko miejscem, gdzie trzyma narzędzia, ale może służyć jako domek letniskowy. Jest w nim maleńki przedsionek, pokoik, a nawet kuchenka.
- W razie czego, mam nawet światło z lampy naftowej i piecyk do ogrzewania. Na działce mogę więc robić wszystko to, co w domu - mówi Marian Kurzawa, który zapalonym działkowiczem jest od 10 lat. Wtedy właśnie zakończył pracę zawodową i przeszedł na rentę. Od tego czasu łatwiej go zastać w ogrodzie niż w domu.
- Bardzo żałuję, że teren ten zostanie zlikwidowany, bo włożyłem w niego mnóstwo pracy, ale nic nie da się zrobić - przyznaje. - Będę musiał zacząć wszystko od początku, ale czołg i moje krasnale zabieram – zastrzega.