Mieszkanka gminy Jutrosin wystąpiła w 21. odcinku teleturnieju „Koło Fortuny”. Z jakim skutkiem?
- Dużo nie wygrałam, bo 700 zł minus podatek, ale na podróż i hotel mi wystarczyło - wspomina Agnieszka Kolańczyk z Grąbkowa swój udział w „Kole Fortuny”, który od września ponownie gości na antenie telewizyjnej „Dwójki”. To ciekawość sprawiła, że wysłała swoje zgłoszenie do teleturnieju, który przed laty bił rekordy popularności w Polsce.
Do Warszawy pojechała z siostrą już dzień przed nagraniami. Przyznaje, że szokiem dla niej był rozmiar studia.
- W telewizji nie wydaje się ono tak wielkie. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jasność i dziesiątki reflektorów. Sam panel z literami jest wielki, jak duża ściana. Publiczności może faktycznie nie ma wiele. Stopnie na ekranie wydają się małe, a w rzeczywistości trzeba dać porządny krok, by na nie wejść. Dość ciężko kręci się też kołem. Trzeba wziąć porządny zamach, by je uruchomić - wspomina.
Agnieszka Kolańczyk rywalizowała z kierowcą zawodowym z Lublina i informatykiem z Krakowa.
- Dobrą passę miałam w drugiej rundzie. Jak zakręciłam kołem, wskazówka zatrzymała się na nagrodzie - weekendzie w SPA, trafiłam w literę. Przy kolejnym kręceniu „wyleciała mi” niespodzianka - i były nią kosmetyki. Niestety, nie odgadłam hasła i wszystkie nagrody przepadły, bo warunkiem ich otrzymania jest wygranie całej rundy - mówi mieszkanka Grąbkowa.
Dopiero czwarta runda należała do niej.
- W stresie zapomniałam, że mogę kupić samogłoski. A ile mam pieniędzy na „koncie” to już wcale nie wiedziałam. Tylko patrzyłam na tablicę i myślałam, co to może być za hasło. Jak zakończyła się druga runda, to powiedziałam sobie, że skoro przyjechałam do tej Warszawy, to z czymś muszę wrócić. I, kiedy zobaczyłam tablicę z trzecim hasłem z kategorii literatura, od razu zaświtało mi „Ogniem i mieczem” - relacjonuje.
Rundę rozpoczynał rywal, więc musiała cierpliwie czekać na jego błąd.
- Kiedy przyszła moja kolej i powiedziałam „g”, a ono się wyświetliło na ekranie, byłam już pewna, że o to chodziło i powiedziałam hasło. Nie chciałam ryzykować, bo na kole były już dwa bankruty i stop, a mi zależało na wygraniu rundy. Tak szybko to poszło, że nawet prowadzący Rafała Brzozowski był zaskoczony - dodaje.
- Nie mam czego żałować. Była fajna atmosfera i mam niezapomniane przeżycia - podkreśla Agnieszka Kolańczyk.