„Tam gdzie kończy się asfalt, zaczyna się zabawa”

Opublikowano:
Autor:

„Tam gdzie kończy się asfalt, zaczyna się zabawa”  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

On - finansista zza biurka. Ona - kosmetyczka prowadząca własną firmę. Oboje przed 40-stką. Wśród natłoku codziennych obowiązków, znaleźli swoją pasję - maratony rowerowe MTB (dyscyplina kolarstwa górskiego, polegająca na ściganiu się kolarzy na długiej, wytrzymałościowej trasie o zmiennym profilu i zmiennej nawierzchni).

- Życie jest zbyt krótkie, żeby przekładać realizację marzeń - twierdzą Hanna i Łukasz Dembscy spod Rawicza, którzy ostatnio ukończyli prestiżowy wyścig Sellaronda Hero 2015 we Włoszech.

Skąd ta pasja? Skąd pomysł akurat na tę dyscyplinę sportu?

Łukasz Dembski:

Wszystko zaczęło się jakieś 5 lat temu. Pracowałem w banku, który mocno wspierał kolarstwo, m. in. tworzył amatorską drużynę. Nie mając do końca pojęcia, czym są maratony rowerowe zgłosiłem się od razu do całego cyklu. „Przecież nie wystartuję tylko raz” - pomyślałem.

Wybrałem od początku środkowy dystans. Szybko okazało się, że trzeba zainwestować w „górala“, który pozwoli na jazdę w Sudetach. Dlaczego MTB? Bo pozwala rywalizować nam na trasach, po których trudno się chodzi, a co dopiero jeździ. Bo jesteśmy blisko przyrody: jeżdżąc po górach, w lesie, nie tylko utartymi ścieżkami, ale przede wszystkim poza nimi.

Zdarza nam się jechać korytami górskich potoków i bynajmniej nie są one zawsze wyschnięte. Pokonujemy na rowerach wzniesienia, na które prowadzą wyciągi narciarskie lub gondolowe. W końcu dlatego, że im trudniej, im więcej przeszkód, tym większą satysfakcję mamy z ich pokonania - zupełnie jak w życiu.

Hanna Dembska:

Pewnego razu wspinając się w Karkonoszach widzieliśmy „wariatów” na rowerach - wjeżdżających lub zjeżdżających z takich miejsc, że nie do wiary. Pamiętam, jak kiedyś mąż zastanawiał się, jak to jest jeździć właśnie w taki sposób.

Znajomi, z którymi wędrowaliśmy po górach stwierdzili, że to niemożliwe, abyśmy dali radę. Nie mogli nam oddać większej przysługi. Po pierwszym roku startów męża i ja chciałam spróbować, jak to jest i spodobało mi się. Bardzo.

Pełny wywiad przeczytasz w najbliższym wydaniu „Życia”

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE