Ksiądz Eugeniusz Leosz od pół roku jest proboszczem w Sarnowie. W przeszłości był wikariuszem w Jutrosinie i Miejskiej Górce. W rozmowie z „Życiem” mówi o zmianach w nowej parafii, planowanych inwestycjach, pierwszej miłości duszpasterskiej oraz o tym, czy mieszka na plebanii i dlaczego lubi księdza Mariana Podlarza.
Minęło już pół roku od momentu, gdy objął ksiądz tę parafię. Jak wrażenia?
Bardzo dobre i pozytywne. Ludzie są życzliwi, gościnni, pracowici i pobożni. I to jest wielka wartość tej parafii. Z kolei parafianie mogą liczyć na moją otwartość. Zawsze taki byłem i taki chyba pozostanę.
Parafia to nie tylko sprawy duchowe, ale również materialne. Jakich inwestycji można się spodziewać?
Pracy jest bardzo dużo ze względu na to, że parafia jest bardzo starą parafią. Rozpocząłem od uporządkowania całego terenu parkowego przy probostwie, m.in. usunięto piętnaście chorych drzew. Ponadto, wyczyszczono i pogłębiono staw. Tych prac jest tak dużo, że ja ich w swoim życiu nie skończę, nie jestem w stanie.
Podobno, przez dłuższy okres, nie mieszkał ksiądz na plebanii.
Cały dzień przebywam na plebanii, a mieszkam w Domu Katolickim w mieszkaniu, które zaczął przygotowywać dla siebie mój poprzednik. Będę tam również mieszkał w czasie remontu probostwa. Biuro parafialne pozostaje na swoim miejscu.
Czy ksiądz Leosz planuje wprowadzić rozwiązanie, że każda rodzina będzie miała obowiązek, np. miesięcznie zapłacić określoną kwotę z przeznaczeniem na remonty w parafii? Jak układa się księdzu współpraca z pozostałymi księżmi z dekanatu? W jaki sposób spędza wolny czas? Cała rozmowa z proboszczem sarnowskiej parafii w aktualnym wydaniu "Życia".
