1.159 kilometrów na dwóch kółkach, z ważącymi ponad 30 kilogramów sakwami, wydane nieco ponad 1.000 zł i stracone 1,5 kilograma wagi - tak podsumowuje swój ostatni wyczyn Marek Duda z Rawicza, który właśnie wrócił z rowerowej wyprawy do chorwackiej Rijeki.
- To był spontan - wspomina Marek Duda. - Na podrozerowerowe.org znalazłem ogłoszenie o poszukiwaniu partnera do wyjazdu rowerem do Chorwacji. Wahałem się, ale po spotkaniu z pomysłodawcą zdecydowałem się na uczestnictwo. Wolne mam (Marek Duda od kilku lat jest emerytem), sprzęt też, więc w dwa dni mogłem się spakować i jechać.
Ze swoim towarzyszem podróży umówił się w Międzylesiu.
Dojazd z Rawicza zajął mu jeden dzień. Trasa z Międzylesia do Rijeki liczy... 740 km. - Korzystając z nawigacji, w Czechach zrobiliśmy pierwszy błąd, do którego trudno się przyznać. Przegapiłem zjazd z drogi głównej, bo była to jakaś gruntówka i jadąc na azymut zatoczyliśmy koło. Kosztowało nas to 20 km i ponad godzinę czasu - relacjonuje Marek Duda.
W dziewiątym dniu podróży, rowerzyści przekroczyli chorwacką granicę.
Jednak do Rijeki dzień później Marek Duda dotarł już sam - 3 maja. - Mój kompan stwierdził, że chce zostać jeden dzień w Krivac. Ja jednak, wiedząc, że następnego dnia ma padać, zdecydowałem się na dalszą podróż. Nie uśmiechało mi się jechać w deszczu - wspomina. Kolejny dzień spędził na zwiedzaniu tego chorwackiego miasta z największym w tym kraju portem handlowym. Wieczorem, już razem ze swoim towarzyszem podróży, autobusem wyruszyli w drogę powrotną do kraju. - W niedzielę, 5 maja, przed południem dotarliśmy do Wrocławia. Tam skręciłem rower, pożegnałem się z kolegą i w ciągu 3 godzin dojechałem do Rawicza - wspomina.
Więcej o wyprawie Marka Dudy do Chorwacji można przeczytać w Życiu Rawicza