Tadeusz Drozda, jego „aniołki” i Katharsis [FOTO]

Opublikowano:
Autor:

Tadeusz Drozda, jego „aniołki” i Katharsis [FOTO] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

W parku przy rawickim domu kultury odbył się cykl imprez na pożegnanie lata. Towarzyszyła temu wystawa rysunków Aleksandry Wojtery, zwyciężczyni konkursu „Zastrzyk pozytywnej twórczości”.

Przed występami w muszli koncertowej, na sali widowiskowej w krótkim programie zaprezentowało się siedem uczestniczek „Warsztatów teatralnych”, które przez trzy dni oprowadzili Izabela Noszczyk i Sebastian Nowicki . Występ oparty był o bardzo emocjonalne, autorskie teksty uczestniczek warsztatów. Mówiły i ich obawach, marzeniach i wizji przyszłości.

Jako pierwsze na scenie w muszli koncertowej zaprezentowały się „Aniołki Drozdy”, czyli Sandra Bujak - Gwarda, Magdalena Kaczmarek i Magdalena Zamoroka. Brawurowo zaśpiewały trzy piosenki jeszcze w klimacie lata i wakacji, m.in. „Kuba wyspa jak wulkan gorącą”.

Potem sceną „rządził” Tadeusz Drozda. Program „Kabaretowa 50 - tka” nawiązywał do jubileuszu tego znanego chyba wszystkim artysty kabaretowego. Tadeusz Drozda był w bardzo dobrej formie, dowcipnie wspominał swoje początki dzielności estradowej, podróże po świecie, nawiązywał również do aktuarialnej sytuacji w kraju związanej z pandemią. Niektóre anegdoty opowiadał krasząc je wstawkami w obcych językach: po rosyjsku, niemiecku i czesku. Zaśpiewał również cztery swoje piosenki, kończąc przebojem „Parostatek”. Jedną z piosenek w stylów country wykonał w duecie z Januszem Rewińskim, który towarzyszył mu z płyty.

Końcowym akcentem „Pożegnania lata” był koncert formacji „Katharsis”. Zaprezentowali się wprost fantastycznie! Mirosław Szymankiewicz grał na gitarze chyba wszystkim częściami ciała, niesamowitym solówkami popisał się Daniel Szmankiewicz, a reszta zespołu (Wanda Kupczyk - bas, Waldemar Lisiecki - wokal, Marcin Adamiak - perkusja) wcale od nich nie odstawała. Koncert oparty był o autorskie utwory, utrzymane w różnych klimatach, ale zawsze były znakomicie zinstrumentalizowane. Dużo było w tym „żywiołu” i improwizacji na najwyższym poziomie. Na to pozwolić sobie mogą tylko muzycy z górnej półki.

Pod koniec koncertu, podobnie jak poprzedniego dnia w czasie występu formacji Berlin Blues, ochłodziło się i zaczął padać deszcz. To widoczny znak, źe lato zbliża się ku końcowi.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE